Padał śnieg, padał śnieg…

      2 komentarze do Padał śnieg, padał śnieg…

W zeszłym roku trochę popadał śnieg i trochę się utrzymał. Ekscytowałem się, że mogę naocznie i metrówką zmierzyć długość kroku po śladach zostawionych w śniegu. W tym roku Salomony z kolcami na lód lub śnieg w lesie na razie leżą schowane. Podbiegi, które robię w okolicach Łysej, jako część rehabilitacji pozwoliły na mierzenie nie długości kroku, a siły nacisku na podłoże 🙂 Podłoże jest piaszczyste, zostają głębokie ślady – fizyk mógłby na podstawie czasu trwania biegu, głębokości śladu i masy własnej badanego obiektu zmierzyć siłę nacisku 🙂

Dla mnie ważniejsze jest, że powoli czasy setek pod górkę się skracają. Ale to pewnie dlatego, że biegam podbiegi już bez stabilizatorów…

Śnieg, śnieg!

I już, już miałem pisać, że tegoroczna zima będzie bez śniegu, kiedy nagle w dzień treningu z Dominiką (29 stycznia) spadł śnieg! Co prawda wieczorem już go było niewiele, a rano następnego dnia prawie wcale, ale jednak… dał popalić. Wcześniejszy nasz trening był kombinacją 200, 400 i 600 metrów. Ten ostatni, na śniegu i w kolcach startowych był piłowaniem 3 serii: 400m, a po nich 3 razy 100m na 30 sekundowych przerwach i narastającym zmęczeniu po czterysetkach. Wszystko weszło w zakładanych czasach – z najlepszą czterysetką w 67 sekund na śniegu 🙂

Efekt treningu? Kwas prawie chciał uciekać otworem gębowym, a chłód i zmęczenie zrobiło swoje – łapiący skurcz obydwóch TFL-ów (napinaczy powięzi szerokiej – to prawie biodra) oraz skurcz obydwu bocznych brzuchatych łydki. Trzy z nich udało się opanować, jednego nie… Dominika musiała pomagać mi kontrować, bo nie byłem w stanie ruszyć nawet palcami… A mięśnie po skurczach bolały jeszcze trzy dni po tym treningu. Więc obok ćwiczeń na ścięgna oraz ITBS, dochodzą dodatkowe na ból po skurczach.

Playlista

Nie biegam ze słuchawkami i z muzyką, bo jakoś nie umiem. Ale tak zacząłem się zastanawiać, czy nie zrobić sobie takiej małej playlisty, która pomogła by w przygotowaniach do 5 km. Playlisty, która bez patrzenia na zegarek pozwoliłaby trenować pod określone czasy… I wpadłem na pomysł, żeby zrobić sobie mini-album – mieszczący się w 17:30 🙂

Edit: powoli się krystalizuje. I będzie monotematycznie 😈
A plan jest taki:
– 1. kilometr – trzymam równe tempo – 3:31 – Samael: Moongate;
– 2. kilometr – trzymam równe tempo – 3:30 – Samel: Inch’allah;
– 3. kilometr – przyspieszam – 3:20 – tu na razie myślę o Theatre Of Tragedy: Crash/Concrete, ale nie upieram się. Bo ma być żywiej i bez takich zwolnień balladowych 🙂
– 4. kilometr – obowiązkowy kryzys – 3:35 – Samael: Static Journey;
– 5. kilometr – zapierdalać!!!! – 3:17 – In Flames: The Attic.

🙂

Archiwa

2 thoughts on “Padał śnieg, padał śnieg…

  1. Ostry

    Ale wyselekcjonowana przez ciebie muza w moim przypadku nie zadziałała by jako dopalacz, kawałki powinny mieć odpowiednie tempo, ja bym wybrał same numery w tempie utworu na drugi kilometr, on pobudza umysł do spinki

    Reply
    1. admin Post author

      Ja jestem z tych, którym słoń nadepnął… nie mam poczucia rytmu, więc rytm nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Muszę mieć coś, co walnie, co znam, i co wiem, że mnie elektryzuje 🙂

      Reply

Skomentuj Ostry Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *