Na rozdrożu?

      Brak komentarzy do Na rozdrożu?

Ostatni wpis, jeszcze z października, nawiązał do mojego ulubionego wiedźmakowego Także-ten-tego. Nie wiedziałem, że tak szybko wiedźmaki powrócą zupełnie bez rozgłosu. Marcin wspomniał o nowej książce Andrzeja Sapkowskiego, no i cóż było robić. Zamówiłem. Na razie czekam na zamówienie. I znowu nie będę biegać, bo będę czytać 🙂 Ten scenariusz się nie spełni, bo raczej szybko przeczytam i szybko pobiegam…. Read more »

Plan B

      Brak komentarzy do Plan B

W dawnych, zamierzchłych już czasach rozmawiając z Remem na tematy filozoficzno-egzystencjalne, jak to bywa często u licealistów, powtarzałem, że z każdej sytuacji, w której się znajdujemy są trzy wyjścia. Co najmniej trzy – dobre, złe i przez okno. „Przez okno” oczywiście jest przenośnią i oznacza najprostsze, nieoczywiste wyjście z danej sytuacji. Tak miałem teraz z bieganiem. Jest w toku plan… Read more »

O czym marzą zdziczałe mięśnie

      Brak komentarzy do O czym marzą zdziczałe mięśnie

…w zasadzie kwasie to marzą tylko o jednym – żeby przestać je zmuszać do kręcenia. Żeby położyć się na leśnej ściółce lub trawie, podnieść je do góry, oprzeć na czymś – może być drzewo – i dać im spokój. Cały ten akapit z tytułem stanie się jaśniejszy później. A na razie wprowadzenie. Krótkie. Chyba… Wszystko zaczęło się w ostatnim tygodniu… Read more »

Siła szkocka

      Brak komentarzy do Siła szkocka

Zwykle, gdy coś nie pozwala zrobić nam czegoś zaplanowanego, nazywamy to siłą wyższą. Czasem jednak przyjeżdża brat z żoną, aż ze Szkocji. I wtedy to już nie jest siła wyższa. To tytułowa siła szkocka. Choć – nie było ani kropli szkockiej – bo nie przywiózł ze sobą nic do picia… Taaaaak, siła szkocka to niesamowicie dobra wymówka, żeby nie robić… Read more »

Do trzech razy sztuka

      Brak komentarzy do Do trzech razy sztuka

Udało się. W końcu… za trzecim razem. Dwa poprzednie podejścia nie wyszły – a to ktoś przydzwonił samochodem w lampę gazową i strażacy ratując ulicę odcięli nam drogę. A to był jakiś koncert, czy festyn i nie dało się dojechać… Ale tym razem już nic nie przeszkodziło. Agrykola zmierzona. Kołem, niezupełnie atletycznym, bardziej ponoć budowlanym. Ale zmierzona. I jak pokazały… Read more »

Vastus medialis

      Brak komentarzy do Vastus medialis

Czułem już wczoraj przemożną chęć wyjścia i zrobienia pięciu kilometrów. Nie udało się. Ta chęć zrobienia dobrego treningu nie przeszła – i dziś, zaraz po powrocie ze szkoły – bez zwlekania, bez szukania wymówek – poleciałem na Hrabiego. Plan wyklarował się już w trakcie powrotu z Mińska Mazowieckiego. 8*400 metrów po Horwillowemu. Co tu dużo pisać – to był pierwszy… Read more »

Miodowe refleksje

      Brak komentarzy do Miodowe refleksje

Byłyby ciekawsze, gdyby to były refleksje nad miodem pitnym, jednak te wyłoniły się nad miodem zwykłym. Lepkim, lejącym, świeżo wywirowanym, prawdopodobnie akacjowym. Łączenie biegania z przeglądem uli można połączyć – o czym przekonałem się w sobotę, 15 maja. Do godziny 14 z hakiem pracowałem czasem ciężej, czasem lżej na Bemowie, w pasiece mojej uczycielki z CKZIU z Mińska Mazowieckiego –… Read more »

Zepsułem sobie kolor…

      1 komentarz do Zepsułem sobie kolor…

Jadąc do pracy zabrałem sprzęt – czyli przede wszystkim buty – aby rano dnia następnego wyskoczyć na Agrykolę. W pracy wszyscy przeżywali bieg Kaczmarek na 400m [48,98], w którym pobiła rekord Polski należący wcześniej do Ireny Szewińskiej [49,28]. Oczywiście szukałem, szukałem, szukałem i nie znalazłem żadnego youtubowego zapisu tego biegu. Znalazłem go dziś, w jakimś zachodnim podsumowaniu. Rano truchtając na… Read more »

Kupiłem czarny ciągnik

      Brak komentarzy do Kupiłem czarny ciągnik

No chyba jednak nie. Nie kupiłem ciągnika. A tym bardziej czarnego. Jeszcze nie pora na to. To za kilka lat. Ale coś mnie zaćmiło, bo ten czarny ciągnik okazał się butami, w dodatku nie czarnymi – a kolorowymi. Pstrokato-kolorowymi. I nie z pojemnością dwa-czterysta, a w rozmiarze 42. I nie z alufelgami i ciemnymi szybami, a z notą 94 na… Read more »

PKO Gdynia Półmaraton

      Brak komentarzy do PKO Gdynia Półmaraton

Do dzienniczka, jako wydarzenie roku a nawet i 5-lecia biegowego życia Moniki. To nie moja impreza, ja robiłem po drugiej stronie – chodząc od punktu do punktu, z plecakiem zapakowanym bambetlami i w ogóle… No tak miało być w teorii. W praktyce czekając przy wodopoju na 10 kilometrze, zostałem zatrudniony już nie tylko jako tragarz, ale jeszcze jako osoba towarzysząca…. Read more »