…w zasadzie kwasie to marzą tylko o jednym – żeby przestać je zmuszać do kręcenia. Żeby położyć się na leśnej ściółce lub trawie, podnieść je do góry, oprzeć na czymś – może być drzewo – i dać im spokój. Cały ten akapit z tytułem stanie się jaśniejszy później. A na razie wprowadzenie. Krótkie. Chyba… Wszystko zaczęło się w ostatnim tygodniu… Read more »
Zwykle, gdy coś nie pozwala zrobić nam czegoś zaplanowanego, nazywamy to siłą wyższą. Czasem jednak przyjeżdża brat z żoną, aż ze Szkocji. I wtedy to już nie jest siła wyższa. To tytułowa siła szkocka. Choć – nie było ani kropli szkockiej – bo nie przywiózł ze sobą nic do picia… Taaaaak, siła szkocka to niesamowicie dobra wymówka, żeby nie robić… Read more »
Udało się. W końcu… za trzecim razem. Dwa poprzednie podejścia nie wyszły – a to ktoś przydzwonił samochodem w lampę gazową i strażacy ratując ulicę odcięli nam drogę. A to był jakiś koncert, czy festyn i nie dało się dojechać… Ale tym razem już nic nie przeszkodziło. Agrykola zmierzona. Kołem, niezupełnie atletycznym, bardziej ponoć budowlanym. Ale zmierzona. I jak pokazały… Read more »
Czułem już wczoraj przemożną chęć wyjścia i zrobienia pięciu kilometrów. Nie udało się. Ta chęć zrobienia dobrego treningu nie przeszła – i dziś, zaraz po powrocie ze szkoły – bez zwlekania, bez szukania wymówek – poleciałem na Hrabiego. Plan wyklarował się już w trakcie powrotu z Mińska Mazowieckiego. 8*400 metrów po Horwillowemu. Co tu dużo pisać – to był pierwszy… Read more »
Byłyby ciekawsze, gdyby to były refleksje nad miodem pitnym, jednak te wyłoniły się nad miodem zwykłym. Lepkim, lejącym, świeżo wywirowanym, prawdopodobnie akacjowym. Łączenie biegania z przeglądem uli można połączyć – o czym przekonałem się w sobotę, 15 maja. Do godziny 14 z hakiem pracowałem czasem ciężej, czasem lżej na Bemowie, w pasiece mojej uczycielki z CKZIU z Mińska Mazowieckiego –… Read more »
Jadąc do pracy zabrałem sprzęt – czyli przede wszystkim buty – aby rano dnia następnego wyskoczyć na Agrykolę. W pracy wszyscy przeżywali bieg Kaczmarek na 400m [48,98], w którym pobiła rekord Polski należący wcześniej do Ireny Szewińskiej [49,28]. Oczywiście szukałem, szukałem, szukałem i nie znalazłem żadnego youtubowego zapisu tego biegu. Znalazłem go dziś, w jakimś zachodnim podsumowaniu. Rano truchtając na… Read more »
No chyba jednak nie. Nie kupiłem ciągnika. A tym bardziej czarnego. Jeszcze nie pora na to. To za kilka lat. Ale coś mnie zaćmiło, bo ten czarny ciągnik okazał się butami, w dodatku nie czarnymi – a kolorowymi. Pstrokato-kolorowymi. I nie z pojemnością dwa-czterysta, a w rozmiarze 42. I nie z alufelgami i ciemnymi szybami, a z notą 94 na… Read more »
Do dzienniczka, jako wydarzenie roku a nawet i 5-lecia biegowego życia Moniki. To nie moja impreza, ja robiłem po drugiej stronie – chodząc od punktu do punktu, z plecakiem zapakowanym bambetlami i w ogóle… No tak miało być w teorii. W praktyce czekając przy wodopoju na 10 kilometrze, zostałem zatrudniony już nie tylko jako tragarz, ale jeszcze jako osoba towarzysząca…. Read more »
Pierwsze postanowienie (opisane w poprzednim wpisie) wdrożyłem – nie jem już galaretek z bitą śmietaną. Nawet tą 36%… Nie ważne, że bardziej tłusta – działa tak samo, jak te udające tłuste śmietany. Trzecie postanowienie – te z alkoholem – wdrożone. Prawie. 10 dni bez niczego. Dziś, jedenastego dnia od zaprzestania, Monika namówiła mnie na piwo. Pierwsze od – mam krótką… Read more »
Zaczęła się majówka. Przedwczoraj. Pobiegliśmy na Hrabiego – miało być pięć kilometrów, mocy starczyło na trzy. Nie będę się rozpisywać, bo opisał to dokładnie Marcin. Co ważne – jedliśmy w domu przez parę dni galaretki ze śmietaną – i chyba jak zwykle nabiał mnie rozwalił. Chyba. Jeśli się okaże, że to nie to – to nic się nie stanie –… Read more »