Pierwszy tydzień treningu wg Danielsa udał się wyśmienicie. Najpierw rytmy opisane w poprzednim wpisie, dwa spokojne biegi, progowe na stadionie w sporym upale i na koniec tygodnia interwały w lesie i piaszczystych górkach.
No to od razu do meritum, coby nie przynudzać.
W ciągu tygodnia zrobiłem około 70 kilometrów, z czego najciekawsze były interwały. Miały odbyć się w piątek, ale brakło czasu i skalkulowałem, że mogę je zrobić w sobotę. W czasie zawodów – to jest wspomnianego również wcześniej VII Karczewskiego Biegu Szlakami Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Interwałów miało być pięć – po łącznie 3,5 minuty – w tempie po 4:07 na kilometr. Razem miałem ukulać 17,5 minuty biegów interwałowych.
Przed biegiem, w bazie na Torfach, piknikowa atmosfera – trochę znajomych, ulubieni kibice, zapowiedź grilla po biegu, 19 stopni – słowem bajka. Jak zwykle przed biegiem nie miałem pojęcia, jak się czuję. Nigdy nie umiem tego ocenić. Założeniem było zrobić interwały – czyli szybko pierwsze 5 kilometrów, a potem dobiec. Drugim założeniem było zrobić jakiś czas (jakikolwiek) do porównania na jesień – a więc do oceny, co dało mi zimowe bieganie i pełny trening Danielsowy.
Ruszyliśmy mocno. Jak zwykle po około kilometrze grupa rozciągnęła się tak, że było wiadomo za kim biec. Po pierwszym kilometrze poznałem Piotrka, z którym przy tempie 4:05 na drugim kilometrze i 4:16 na trzecim (na pierwszych górkach) gawędziliśmy o biegu. Było to ciekawe doświadczenie… Podbieg, piach, mocne tempo i rozmowa na temat biegu… Na czwartym kilometrze, po wodopoju, rozdzieliliśmy się, ale widziałem, że Piotrek ciągle mnie gonił. Na tych pierwszych kilometrach wyprzedził mnie tylko jeden biegacz. Potem goniłem zawodnika z hardcorowych czegoś tam… udało mi się go wyprzedzić, po czym na kilometr przed metą on mnie wyprzedził.
Sam bieg? Interwały na pierwszych pięciu kilometrach wyszły – 21 minut. OK. Od szóstego kilometra biegło się gorzej, była tam najcięższa górka, było gorąco i jak dla mnie brakło jeszcze z jednego wodopoju w okolicy 7 kilometra. Trasa była fantastyczna – części górek nie znałem, ale na pewno je włączę do moich rozbiegań. Zegarek zatrzymałem na 10 kilometrze – 43:06, co jest na razie najszybszą dziesiątką, no i czasem do porównania na jesień. Bieg skończyłem na 17 miejscu, co również mnie cholernie cieszy 😛
Teraz kolejne tygodnie wg Danielsa i IV Bieg Wąskotorowy za trzy tygodnie, 22 kwietnia.