…ale nie taka drogowa i niebieska. O nie 🙂 Dzisiejsza kontrola prędkości miała żółte, freelapowe barwy.
Cofając się lekko w czasie, zakończył się rok szkolny, po którym do samochodu zapakowaliśmy koty i szczęśliwego ósmoklasistę, po czym ruszyliśmy UP NORTH. W międzyczasie wyliczyłem, że praca i przeprowadzka ukradły mi dwa tygodnie treningów. Zupełnie. I w ten sposób ten rok coraz bardziej przypomina zeszły – gdzie pierwsze 6 miesięcy uznałem przez panującą kowidiozę za stracone.
W końcu jednak poukładałem sobie jako-tako dzień i jest już czas na pracę, zakupy, trening i inne jeszcze bardziej ważne rzeczy 😎
Mijający tydzień stał się pierwszym – od bardzo dawna – z czterema pełnymi, konkretnymi treningami. Była siła, było szukanie trasy na kilometrówki, dziś było szukanie zastępstwa dla górki w Starej Wsi. Po rowerowym rajdowaniu po okolicy mam wytypowane trzy fajne miejsca na jakieś szybsze bieganie, oczywiście z górki i jeśli będzie wietrznie – w wiatrem.
W czasie tego tygodnia wpadły „dłuższe” krótkie biegi (400m i 600m) na dwustu metrowym stadionie na Wzgórzu św. Maksymiliana. Po raz pierwszy wybrałem się na krótką tartanową bieżnię, którą mam pod samym nosem przy osiedlu. I tam – nieświadomy tego, co się wydarzyło – zrobiłem sobie 5 razy 40 metrów we fly’u. Ostatnia czterdziestka poszła przez grzybki z rozstawem 8 tip-topów kolcami (=224 cm odstępu). Mięśnie dwugłowe rozciągnęły się jak Enterprise podczas warpa w Star Treku, ale… dały radę. I czas niegłupi wyszedł z tego eksperymentu. I tak ustanowiłem nowy rekord na 40 metrów 😳
Jednocześnie zdobyłem empirycznie wiedzę, że pomimo przerwy poprawiłem wyśrubowany czas z grudnia 2020, kiedy byłem najbardziej szybkościowo rozbiegany. I jest to punkt wyjścia do dalszego treningu. A Garmin, przejęty od Moniki, po tym jak mój drugi już (po wymianie w czerwcu 2019) zdechł, pokazał dziś maksymalną prędkość 30.0 km/h 😮 Cytując tekst kawałka Airborn normalnie speed of light. Kontrola prędkości by tego nie „chyciła”…
I na koniec, jako że czasem podrzucam coś o grach, to i dziś będzie nowinka – tym razem z Francji. A dokładnie ze Stanów, skąd pochodzi firma Lumenaris Group, twórca gry. A z Francji, bo w zasadzie gra nie jest już prawie nigdzie dostępna. A że Szymek sobie takie cuś zażyczył na urodziny i jako nagrodę po udanym egzaminie ósmoklasisty, to nie było wyjścia i musiałem kupić tam, gdzie ostatni egzemplarz jeszcze leżał. W ten sposób role się odwróciły i po wbijaniu matematyki chłopakowi do głowy w przeszłości, to on przez ostanie trzy dni wbijał mi matematykę w łeb… Bo nie jest prosto obliczyć potrzebną siłę ciągu, aby określoną masę wynieść na orbitę ziemską i dalej, gdzie wzrok sięga a twórcy gry pozwalają latać…
Sumując, jest szansa, że choć zostało z tego roku tylko niepełne już sześć miesięcy, to uda się zrobić jeszcze coś konkretnego w bieganiu. No i może jeszcze w odkrywaniu Układu Słonecznego… 🙄 💡