…o czymkolwiek myślicie – zapewne tak jest. No bo to Sylwester. I ostatni tegoroczny dzień. A dla tych ze skrzywieniem umysłowym w stronę biegania też zapewne ostatni dzień biegania/treningu.
Dla mnie też. I był to też ostatni dzień, aby nabić kilometrów i zrobić większy przebieg niż w ubiegłym roku. I udało się. Dobiłem do okrągłej sumki – 3 100 kilometrów. I o ile w zeszłym roku byłem dumny, jak goryl na gałęzi walący się po klatce piersiowej z moich równych 3 tysięcy, o tyle w tym roku nie zależało mi na dystansie. A i tak wlazł sam…
A ponieważ zakończyłem okres wczesnoszkolny (czyli pierwsze 3 lata treningu – 2016, 2017 i 2018) i dostałem sylwestrową laurkę od Garmina, to i tu – w dzienniczku – muszę się pochwalić.
Tak… to naprawdę był okres wczesnoszkolny. Pierwsze eksperymenty z treningiem w 2016 roku, wyciągnięte z otchłani pamięci i… dobre jak na początek edukacji biegowej. Później, na początku 2017 roku, nastąpiło Odkrycie Danielsa i katowanie go przez cały wspomniany rok. I potem jeszcze trochę na przełomie 2017/2018. W międzyczasie odkryłem Horwilla, co zaowocowało korektami planów treningowych.

Klasy wyższe…
Teraz oswojony ze szkołą i lekturami, mogę z niepokojem rozpocząć nowy etap edukacji. Klasy 4-6. I czwarta zacznie się jutro. Czwarty rok treningu z PLANEM. Czy coś się zmieni?
Tak. Bo MUSI. Dojdzie siła. W Excelu pojawią się przy bieganiu nowe kolumny… ilość brzuszków, pompek, czas ze skakanką. Dojdą nowe przedmioty, znaczy się ćwiczenia. Takie do robienia w domu, codziennie, jako zadanie domowe, a które ogólnie można podsumować, jako plyometric training. Nie szukałem nawet tłumaczenia tego na nasze, bo mi się nie chce. Ale mam już ciężarki, mam skakankę, mam szafkę, która posłuży tymczasowo za skrzynię do „box jump”. A sam plan treningowy, jak już pisałem w kilku ostatnich wpisach – żyje własnym życiem. I skupia się wokół treningu do 5 kilometrów 🙂 Po to, aby ponownie było co wspominać z walki w Mińsku, Siedlcach i parkrunów…
A na rozpoczęcie nowego roku jutro wpadnie w Garmin Connect kolejna cudna, piękna i błyszcząca laurka odznaka. Dzisiejsza sylwestrowa nazywała się „Zakończ mocnym akcentem”, jutrzejsza to „Mocny początek”. Oby.
A o efektach tego nowego, co idzie, napiszę za rok 🙂
Ładnie. 3100 to blisko 8,5 km dziennie. Dzień w dzień, siątek, piątek czy niedziela, pada czy wieje, zima czy lato trzeba tyle przebiec. Dla kogoś kto nie biega, nie jest do ogarnięcia jaki to wysiłek. Nawet nie chodzi o ten fizyczny. Trzeba znaleźć czas, mieć samodysypinę, plan. I przede wszystkim wiele szczęścia do omijania kontuzji. GRATULACJE.
Dzięki Artur… za wyliczenie… Wiesz, że nie wpadłem na to, aby przeliczyć to na średnią dzienną?