Tydzień strzelił, jak z bicza. Wpadło 70 kilometrów w czasie pięciu treningów. Udało mi się wykonać plan na tydzień. Dodatkowo padły też nowe rekordy (na 20 kilometrów) i w używaniu komórki z Endomondo (aż dwa razy).
-
Skra Personalni – Ćwir-Ćwir Otwock 19:1
W telewizorni zaczęły się transmisje piłkarskich mistrzostw Europy. No to i ja trochę piłkarsko rozpocznę. We wtorek robiłem kilometrówki na Skrze. Wchodząc na bieżnię policzyłem biegających i się trochę zdziwiłem. 19 osób, plus trenujący rugbyści, plus prawdopodobnie trenerzy personalni i inni bardziej personalni, trenujący pojedyncze osoby.
Tłok.
Kilka dni wcześniej, w piątek, w lasach otwockich biegłem sobie 20 kilometrów. Szmat czasu. Spotkałem jedną biegnącą osobę. A skąd ćwir-ćwir? Bo było słonecznie i ciepło, i to, co dominowało w lesie to świergot wszystkiego obecnego ptactwa. Aż miło było słuchać.
A na Skrze. Hmmmm… roztrącać się nie trzeba było, i chwała za to personalnym. Ale aż tak miło nie było. Chyba nie lubię tłoku.
-
Dramat biegacza
O ile wtorkowe kilometrówki i środowy trening siły biegowej nie warty jest opisu, o tyle piątkowa dwudziestka już tak. Więc ją wspomnę. Wyjątkowo zabrałem ze sobą komórkę, bo czekałem na telefon mechanika, który miał pastwić się nad moją starą hondziurą. A że samochód trafił na warsztat kilkadziesiąt minut wcześniej, to było pewne, że telefon będzie wkrótce. A przy okazji uznałem, że mogę zmierzyć moją trasę na 20 kilometrów innym urządzeniem niż dr Google. A tak naprawdę… to nawiązując do mema w linku, to nie chciałem po prostu popełnić głupio błędu „biegacza” i nie przeżywać tego dramatu… 🙂
Włączyłem Endomondo…
…i po 600 metrach biegu zadzwonił mechanik. Najpierw walczyłem z Endomondo chcąc je zatrzymać, spauzować, lub cokolwiek… ale poległem. Dałem sobie spokój i przechodząc do marszu przez jakiś czas (ze dwie minuty) konwersowaliśmy z panem mechanikiem. Hondziura okazała się być w lepszym stanie, niż myślałem. A czas leciał.
Kończąc rozmowę wiedziałem, że czas jest taki sobie i już raczej nie ma się co spinać. Pod koniec drugiego kilometra, w grząskim piasku zacząłem przyspieszać i ustaliło się równe tempo. Komórkę, coby mnie za bardzo nie irytowała wrzuciłem do kieszeni i dopiero przed 10 kilometrem sprawdziłem jak jest. A było dobrze. 51 minut na dziesiątce, gdzie jeszcze się okazało, że wypadła ona wg GPS-a bliżej niż ta z Googla.
Nauczony wcześniejszymi biegami na 20 km, wziąłem ze sobą buteleczkę wody – 200 ml, tak w razie czego. Zauważyłem już wcześniej, że już sama myśl, że mam wodę przy sobie, działa i nie zdycham w drodze powrotnej z pragnienia. Jak nie mam tej buteleczki – przeżywam koszmar. Mózgownica jakoś wiedząc, że wodopój podąża z nią w kieszeni znacznie mniej domaga się picia.
-
Pięćdziesiątka, panie, podwójna!
Po dziesiątym kilometrze w końcu napiłem się. Dwa małe łyki. Na oko – jakieś dwa razy po 50 mililitrów. Od razu skojarzyło mi się to jakoś z szybko następującymi toastami obserwowanymi u Rosjan przy piciu wódki. Dwie szybkie pięćdziesiątki. Ciekawe, jak by się biegło po dwóch takich pięćdziesiątkach?
Powrót był trudniejszy, bo większość mojej powrotnej trasy jest pod górkę. Jednak, co mnie zaskoczyło biegło mi się nadzwyczaj dobrze. Przed 20 kilometrem okazało się, że prawie utrzymałem tempo z pierwszej dziesiątki. Trasa wg Endomondo okazała się o prawie 300 metrów dłuższa niż ta mierzona wg doktora Google. A wisienką na torcie był jak dotychczas najlepszy czas na 20 kilometrów – 1:42:07. Zbudował mnie, tym bardziej, że pamiętałem o prawie dwóch minutach konwersacji z mechanikiem, podczas których po prostu lazłem.
-
Najważniejszy start w tygodniu…
…to oczywiście sobotni bieg z ludźmi z grupy Otwock Biega. Po piątkowej dwudziestce chciałem lekkiego rozbiegania. A moja próżność domagała się komentarzy współbiegających. I nie zawiodła się. Współbiegający wyrazili uznanie dystansem i czasem. Urosłem.
Tak sobie myślę, że to te polubienia i komentarze na Endomondo napędzają ekshibicjonizm ludzi i łechcą ich próżność. Ale… tak miło. Sam się o tym przekonałem, wyczekując polubień i komentarzy. A fuj!
-
Otwock Zwiedza
Myślałem, że po tym biegu komórka znowu wróci do szuflady na czas biegania. Ale… koledzy uświadomili mnie, że można na Endomondo włączyć podążanie czyjąś trasą. I z tą radosną myślą poeksperymentowałem i w niedzielę wybrałem się na nową trasę. Chciałem zmierzyć nową trasę, trudniejszą niż dotychczasowe, ale krótszą. Trudniejszą, bo z podbiegiem na Łysą Górę w Otwocku. Piękne miejsce swoją drogą…
Trochę pochrzaniłem ustawienia w Endomondo i w sumie bieg rozcięło mi na dwie części. Dodatkowo fragment wyznaczonej trasy nie istniał w rzeczywistości i musiałem się przedzierać przez las. Nie ma jak kreatywne zwiedzanie.
Ale w domu poprawiłem moją trasę i już czuję, że Endomondo włączę przynajmniej jeszcze raz w najbliższym czasie. Żeby potwierdzić już z dobrymi ustawieniami nowo wyznaczoną trasę… i nie zgubić się.
Po pewnym zniechęceniu Endomondo w przeszłości, coś to mi obecnie wygląda na nieśmiałe odnowienie romansu. A przy okazji mając komórkę mogę pstryknąć „wysokiej” jakości zdjęcia… prawie jak D700 😀