Powrót do przeszłości II

      Brak komentarzy do Powrót do przeszłości II

Coś mi się wydaje, że kroi się seria, porównywalna z Back to the Future… chociaż moja to raczej powroty w drugą stronę. Ale może, może… No tak morze. O tym chciałem wspomnieć.

Białogóra

Całe to zamieszanie z wirusami, maseczkami i innymi pierdoletami spowodowało, że nie bardzo planowaliśmy wyjazd gdziekolwiek na wakacje. Po różnych perypetiach udało nam się na ostatnią chwilę znaleźć miejsce, w którym – Back to the Past – już urzędowaliśmy. Monice powiedziałem, że jadąc wtedy na wakacje byłem na takim poziomie biegowym, jak ona obecnie. Choć – porównując ją do mnie z tamtego czasu – zrobiła ode mnie znaczenie więcej. Jej leń jest zdecydowanie mniejszy niż mój 😈 Musiała też spróbować owianego mitami i legendami, dającego poczucie… (dobra, starczy, ja tego nie czułem i nie czuję) biegania boso po plaży. I jej odczucia były podobne do moich 🙂 Czasem legendy powinny zostać tylko legendami.

plaża z pełnym obłożeniem :) fakt, że dostępna tylko rowerem, albo - dłuuugim spacerem
plaża z pełnym obłożeniem 🙂 fakt, że dostępna tylko rowerem, albo – dłuuugim spacerem

Gniewino

Ten wyjazd – w odróżnieniu od tego kilka lat temu – był bardzo aktywny. Choć o połowę krótszy. Udało nam się pobiegać po lasach białogórskich, znalazłem stadion o którym nie miałem pojęcia. Stadion, który choć prawdopodobnie zbudowany przed Euro 2012, to już powoli niszczeje. Bo są ubytki w tartanie 😛 Czepiam się, wiem, bo nie każda wieś licząca około 7 tysięcy mieszkańców może poszczycić się tartanowym obiektem, basenem i hotelem… i stolemami. Trochę większa podwarszawska wieś Otwock z zaledwie 45 tysiącami mieszkańców… Dobra koniec, obiecałem sobie nie narzekać.

Odkryłem więc Gniewino. W ciągu pięciu pełnych dni pobytu (nie licząc przyjazdowego i wyjazdowego) byłem na nim trzy razy. I choć ciągle jeszcze dochodzę do siebie po antybiotyku i rewolucji, które zafundował to zrobiłem Horwillowskie 350-300-250-200-150, zrobiłem combo 200-400m i na koniec 4 x 400 metrów (ale to był najsłabszy z treningów). No cóż – temperatury i samopoczucie jeszcze robiły za tor przeszkód. i to całkiem skutecznie.

Przy okazji widziałem na własne oczy obóz biegowy, którego uczestnicy ćwiczyli na tymże stadionie pod okiem dwójki trenerów (których kojarzę z gębów, ale nie nazwisk…). Stadion, basen, stadion. Fajnie. By. Było. Kiedyś. Już nie na tym poziomie, który zdobyłem 🙂

A od dziś został równy miesiąc do 3. Bielańskiego Wieczoru Lekkoatletycznego. Rękawy do góry i sruuu do roboty!

Archiwa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *