Listopad uratowałem. W tym sensie, że jednak wpadło więcej aktywności niż rok wcześniej. Udało mi się ruszyć Szymka na kilka biegów wokół osiedla. Próbowałem – z udanym skutkiem – znaleźć blisko domu, krótką ale szybką trasę na 400 metrów, która zastąpiłaby eksploatowaną przeze mnie ścieżkę rowerową w Śródborowie wzdłuż Narutowicza w kierunku torów. To kawał dobrej ścieżki był… niezależnie od pogody, pory dnia… Jedynie smog przeszkadzał, jak dym mglił cały teren…
Ale znalazłem. Pierwsza próba z Orną nie wypaliła – za duży spad, za ślisko, za dużo samochodów na chodniku. Drugie podejście było trafione – Źródło Marii. Dobry spad, kostka – nawet na chlapie pośniegowej dało się rajdować. Po 22:00 prawie wcale nie widać samochodów – można biec środkiem.
Efekt końcowy – 2 biegi poniżej minuty – listopadowy na 56,30 i grudniowy na 56,60. Dodatkowy w śniegu i chlapie – 60,20. Co ciekawe listopadowy bieg na 56,30 był moim trzecim najlepszym wynikiem w tym roku na 400 metrów (pierwszy z sierpnia – 55,80 i drugi z lipca 56,20). Więc… trasa jest niezła i szybka.
Niespodziewanie wpadł jeszcze jeden ciekawy rekord, na zupełnym roztrenowaniu… Pompki. Niegdyś nawet wymyśliłem sobie biegi pompkowe, gdzie zatrzymywałem się co kilometr i robiłem ile dałem radę. Potem zapominałem, zapominałem… i przerwałem. Od lata tego roku robię dwie – pięć serii wracając z lasu. Jednak rekord wpadł parę dni temu, gdy na biegu z Moniką, na postoju przy dębach zrobiłem w jednej serii, bez przerw 56 sztuk 🙂 Roztrenowanie nie zaszkodziło.
Najsłabiej wypadło bieganie na Reja – gdzie kilometry wpadały w niezłych czasach (~3:15-3:20), ale nie miałem mocy – głównie psychicznej, żeby pociągnąć dwa – trzy kilometry w kawałku. I na to przyjdzie czas…
Wspomniana w poprzednim wpisie ciemnica i brak chęci do wychodzenia na zewnątrz zostały pokonane. W końcu – jak to mówi Monika – mam swoje miejsca w Gdyni. Mam ścieżkę na nocne szybkie, mam Reja na dłuższe pod pięć kilometrów, mam Sopocką i Zimową na krótkie (60/100/150,200/300/400m), kilometr i milę.
No i jeszcze nawiązanie do tytułu. Na Źródle Marii jest spory odcinek, gdzie jest ostry zakręt, słaba widoczność i wąskie chodniki. I… ograniczenie prędkości do 20 kilometrów na godzinę. W czasie wszystkich moich czterystu metrówek leciałem w okolicach 26 km/h. Normalnie nie wiem, czy prawa jazdy nie stracę… 😛
Stop, stop… tylko biegałem 😮
PS. Ku pamięci – profile tras: 400m Źródło Marii, 400m Sopocka, 1000m Sopocka.