Banalny tytuł, bo i banalny temat.
Nowy rok
Przeglądałem dziś różne wpisy blogowe na bieganie.pl i tak mnie natchnęło, że w sumie to każda łepetyna potrzebuje czegoś przed oczami. Namacalnego, w cyfrach, w kolumnach, wzrokowego. Coby zobaczyć, porównać, zanalizować i zacząć myśleć w nowym kierunku.
Zdecydowałem, że zrobię dla siebie takie małe podsumowanie, na wzór jednego z przeczytanych. Dziś podczas biegu noworocznego z naszą grupką Otwock Biega, rozmawialiśmy o różnych durnych rzeczach… i jakoś tak dziwnym trafem bieganie dominowało. Co się udało, co się nie udało, ile zabrakło do planu. Słowem – nudy… dla każdego, kto nie ma skrzywionego bieganiem postrzegania świata.
Potem przyszła, w domu, przy żołądkowej, refleksja. Cele na ten już obecny, 2017 rok mam, ale zacząłem główkować, czy czegoś w swoich treningach nie poprawić. A żeby coś poprawić to trzeba mieć jakąś bazę porównawczą. Więc… zachciało mi się poczytać i poznać podsumowania innych.
Poczytałem, podszkoliłem się w procentowym przeliczaniu prędkości swoich treningów (!sic, do dziś nie miałem pojęcia, jak je liczyć, ale trafiłem na tabelę opartą o wynik testu Cooper’a). I na koniec sięgnąłem do swojego magicznego Excela z wynikami i dystansami biegów.
To, co z niego wyszło lekko mnie zszokowało. Byłem zaskoczony tym, jak opornie wchodził mi kilometraż po moim powrocie do biegania. Swój powrót datuję na falstart w 2012 roku, po którym nastąpiła roczna przerwa i solidny już powrót w 2014 roku. Po przejrzeniu wspomnianego Excela „solidny” raczej mnie ubawił…
Excel i trochę cyferek
Fakt, faktem, początki biegania w 2012 miały na celu zrzut masy ciała, co w bólach zaczęło być widoczne już w 2014 roku. Taki cel był nadrzędnym również w latach 2014 i 2015. Dopiero rok 2016 przyniósł zimowe bieganie na Skrze, letnie w lasach otwocko-karczewskich, kilometraż i pierwsze wyniki, które opisałem dwa wpisy wcześniej.
335 kilometrów w 2012 roku, przy średniej wadze 78,5 kg.
Restart w 2014 roku przyniósł 408 kilometrów, przy średniej wadze 73,7 kg. Była moc 😀 Więcej kilometrów, przy mniejszej ilości biegów.
2015 to 300 kilometrów, przy średniej wadze 73,2 kg.
A ten, wspomniany wcześniej „solidny” 2016 rok to 1272 kilometry, przy średniej wadze 69,5 kg.
Zamiast podsumowania – cel wagowy przestał być celem w ubiegłym roku. Biegów było znacznie więcej, wzrosło tempo do żwawszego zombie, ale zawsze. A refleksja?
…że po lekturze podsumowań na blogach zaawansowanych biegaczy, ten świeżo rozpoczęty rok dostanie jeszcze dwa cele.
1 – kilometraż. Oby był większy niż ubiegłoroczny, nawet kosztem średniego tempa 🙂
2 – bieganie, zamiast Excela i durnych podsumowań! I nie 100, a może 200 wyjść w ciągu roku?