Sporo się działo od ostatnich szybkich trzech kilometrów 🙂 aż przyszła jesień. 10 stopni rano, 18.5 po południu. Jesień. Druga tutaj, w Gdyni…
W tym czasie, w którym się „działo”, spektakularnych wyników nie było. Warte odnotowania są 10 metrówki (1.18 najszybsza), mierzone FreeLapem setki na OKSie w Otwocku z Dominiką, Marcinami, Arkiem i Hubertem, jako kibicem (Marcin wspomniał to wydarzenie tutaj).
To była fajna zabawa, bo rywalizacja włączyła się wszystkim 🙂 mnie udało się powtórzyć OKSowy wynik z jednego z wcześniejszych biegów z Marcinem – 12.13 na 100 metrów.
W ramach regeneracji pobiegałem i psychologicznie podyskutowałem z Hubertem w czasie 4 kilometrów wspólnego biegania… Takie biegi też są potrzebne. Był wyścig na ilość wypitych piw na wieczornym spotkaniu z Dominiką i MarcinemP. Podsumowując te drugie zawody – wygrała Dominika z jej Perłami.
Pobyt w Otwocku był bardzo pracowity – MarcinaO prowadziłem na kilometrówki – według Marcina (bo mój Garmin się rozładował) mogło być 3:35 i 3:37, a Szymek biegnący z nami zrobił swój rekord na kilometr – około 4:33. Około…
Po powrocie z Otwocka trochę wiało leniem. Rozruchowy był dopiero kilometr w dół do Sopockiej Drogą Wielkokacką – tym razem nie w Nitro, a w Asicsach, który niespodziewanie wszedł w 3:01. Niespodziewanie, bo spodziewałem się biegu w okolicach 3:05-3:09.
No i tytułowa Trasa Zimowa. Dwa dni zajęła mi całość. Pierwszego dnia – zrobiłem pomiar taśmą 50 metrową pełnego kilometra na fajnej przecince, którą już wcześniej miałem na oku. Miałem na oku od czasu szybkich trzech kilometrów – bo w czasie bardzo poważnych rozmów przy sporej liczbie piw, w czasie kilku wieczorów, mój wewnętrzny trener kłócił się z moim wewnętrznym zawodnikiem o lekką korektę treningu. Korekta niejednogłośnie przeszła, pomimo tego, że wewnetrzny zawodnik nie do końca był za. Trasa ma zaznaczone 100, 200, 400, 600 i 800 metrów. Po co? To za chwilę.
Drugi dzień – dzisiejszy – poświęciłem na pomiar jednej mili. Nawet ustawienia Garmina przestawiłem, żeby pokazał dokładnie odcinek mili. To na tej samej przecince, z lekkim wydłużeniem.
No i odpowiedź na pytanie: po co? Otóż… chodziło mi po głowie od dłuższego czasu, by po kilku 400 metrowych odcinkach robionych już z „automatu” na Sopockiej („automat” = poniżej minuty), zacząć biegać 600 metrów a później docelowo 800 metrów. A nawet wcześniej taki pomysł mi zświtał, ale nie złapał gruntu…
Więc całe to mierzenie i zmiana treningu to właśnie po to, by biegać w nadchodzącej przyszłości 600m i 800m z prędkością na 400 metrów, czyli 15 sekund na 100 metrów… I taką 800-tkę chcę zobaczyć na wiosnę w 2 minuty. Sam sobie kąśliwie „życzę powodzenia”…
Drugie nowum to mila – najważniejsza zmiana w dopracowanym treningu. Taka bodźcowa 🙂 Szybkie trzy kilometry pokazały, że coś, co kołatało mi od kilku dobrych lat (po łbie błądziło to gdzieś od 2018 roku) – mogę zacząć realizować. Chodzi o zbicie 5 minut na milę – i znowu, jak w przypadku 3 kilometrów, do wiosny chcę zobaczyć 4:XX. Może być nawet 4:58 🙂 co dałoby tempo po 3:05 na kilometr
<roftl>
I tak, to będzie moja trasa zimowa, i jesienna przy okazji. Czasem odwiedzę jeszcze Sopocką, ale główna robota wypadać będzie na Zimowej. Powód znowu jest prosty i wynika z mojego podejścia do treningu… bo ta trasa jest bliżej, i nie muszę walić dodatkowego kilometra… a nawet dwóch z drogą powrtoną! Zamiast 8 kilometrów, będzie ich tylko 6 🙂
Bo – jak to powtarzam często – nie cierpię biegać. Uwielbiam się ścigać. Uwielbiam pęd. I plączące się w tym pędzie nogi. Od biegania bardziej nie cierpię tylko chodzenia, więc… kiedy mogę to biegnę. Pokrętne.
I tyle nowości. Do roboty!
PS. Autorem fotki ze strony głównej jest MarcinaO. Dzięki!
Pingback: Relacja z pierwszej stopy – blog Z GÓRKI / Jacek Kłodowski
Pingback: Linia Maginota – blog Z GÓRKI / Jacek Kłodowski
Pingback: Marszobieg Doliną Hrabiego – blog Z GÓRKI / Jacek Kłodowski
Pingback: Kamieni Qpa* – blog Z GÓRKI / Jacek Kłodowski