To dziś rzucę tytuł przewrotny i przyciągający uwagę. Smog już niedługo zaatakuje. Otwock to miasto dymów domów, więc i jedno z najbardziej zatrutych smogowo miast w Polsce. Na naszym osiedlu mamy kotłownię gazową i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że my się do tego czadu do dokładamy. Na drodze do Starej Wsi dymu z domów nie czuć. A dla tych, co z centrum będą biegać w stronę Starej Wsi – po 19:00 jeździ tam masa charkotów (diesli) i czuć to. Po 20:00 jest już mniej samochodów i do tego więcej benzyniaków, więc jest lepiej. Smrodek z pieców czuć dopiero koło Śródborowa i w samej Starej Wsi.
A w lesie powietrze bez zmian
A teraz już inny temat. Zima. W końcu przyszła. W końcu, bo dzisiejsze bieganie bardzo mi się podobało. Część trasy była nudna i szkoda ją opisywać, ale część nastroiła mnie sentymentalnie. Biegnąc do Jeziora Torfy wsłuchałem się w rytm kroków: ciap-ciap-chlap-chlap… i tak w kółko. To ciapkanio-chlapanie przypomniało mi obrazek z czasów, gdy biegałem w klubie, w Cieszynie. Czy plucha, czy deszcz, czy mokry śnieg – biegliśmy do lasku miejskiego i biegnąc wzdłuż Młynówki od ulicy 3 Maja w kierunku boiska Pod Wałką, biegło się w podobnej scenerii. Drzewa, wąska ścieżka, liście, trochę błota, mokry śnieg i ciapkanie. To były czasy…
4 powody, dla których warto biegać w padającym śniegu
Dziś biegnąc w zacinającym w oczy śniegu i ciapkaniu, tak mi przyszło na myśl, że bieganie zimą w plusze ma swoje dobre strony. Po pierwsze lepiej nawilżone są oczy, oczywiście przez śnieg. Po drugie – można chlapie pozostawić do zrobienia peeling stóp, jeśli się biegnie w letnich trepkach. Po trzecie można trochę uprać buty.
Dość żartów. Teraz najważniejszy powód, który dziś odkryłem na własnej skórze. Rok wcześniej biegając w zimę nie odkryłem tego, bo zaczynałem zimę jeszcze w Warszawie, na Skrze. Dobieg na stadion był ulicami, sam stadion nie oferował takiego błocka, jak lasy karczewsko-otwockie. No i tempa biegów były wolniejsze, przez co nie wymuszały zmiany stylu biegania.
Biegnąc dziś po błocie, w pewnym momencie dotarło do mnie, że biegnę inaczej niż zwykle. Niby nic… ale… lądowałem na całym śródstopiu. Nie na krawędzi, jak zwykle widzę to na swoich zdjęciach z biegu, ale na całej powierzchni śródstopia. Od razu też poczułem różnicę w kręgosłupie – inny ruch bioder od razu spowodował ból odcinka lędźwiowego, który mi dokucza. Czyżby odezwały się słabe mięśnie około kręgosłupowe? Jak rzuciła Dorota na naszym biegowym czacie, to dobry czas na trening stabilizacji. Taaaaaak, bardzo dobry. Przy tym samym wysiłku, przy tym samym rytmie, przy tym samym oddechu, różnica czasu na kilometr wyniosła 30 sekund.
Właśnie przyszedł mi jeszcze jeden dobry powód, by biegać w takim błocku – wszędzie są kałuże. I zamiast je omijać, można trenować wydłużenie kroku.
Takie tam kałużowe wieloskoki 😛