Styczeń to martwy sezon. Do opisywania również. Postanowienia opisałem. Teraz mam czas na ich realizację.
Zrolowany początek stycznia
Zacząłem powoli wprowadzać trening uzupełniający – w czasie rozbiegań w lesie poświęcam kilka minut na rozciąganie, skipy, podskoki, wieloskoki i tym podobne dziwne figury…
W domu robię ćwiczenia rozciągające na pasmo biodrowo-piszczelowe, które coś się zaczęły cichutko odzywać oraz prewencyjnie ćwiczenia na Achillesa.
Oprócz zestawów typowo ćwiczeniowych, pojawił się w domu roller, który ma użycie głównie po treningach, gdzie robię duży kilometraż i po szybkościówce. Przy rolowaniu boli bardzo, ale po – wszystko boli mniej… :O
W treningu też nastąpiła mała zmiana. Pomimo, że chciałem trzymać się zeszłorocznego planu treningowego wg Danielsa, to jednak po lekturze kilku artykułów, wrzuciłem do planu szybkościówkę. To nic innego, jak wcześniejsze rytmy z drugiej fazy treningu, ale ustawione w innych konfiguracjach, proponowanych krótkodystansowcom. W notatniku czekają również szybkościówki proponowane na forach dla treningu pod pięć kilometrów. W teorii ten dodatkowy bodziec ma przełamać spowolnienie i ociężałość z dużego kilometrażu. A że przy okazji coraz częściej wpadają dwa treningi w ciągu dnia, to rano jest zarezerwowane dla kilometrażu, a popołudnie/wieczór na szybkościówkę. I mam nadzieję, że tak się to uda zgrać.
Szybkościowa piramidka
Najpierw były dwusetki, potem poczytałem i poeksperymentowałem z piramidką 400m-300m-200m-100m. Spodobała mi się. Z założeniem, że 400, 300 i 200 biegnie się w jednym tempie, a ostatnie 100 metrów jest ile fabryka pozwala…
Szybkościówka już dała pierwsze rezultaty – 11 stycznia na stadionie OKS-u padło 200 metrów w 32 sekundy, później 100 metrów w 14.52 sekundy. Radochę miałem niesamowitą, bo najszybsze moje czasy na 100 metrów w ciągu 2017 roku (w lecie, w czasie rytmów wg planu) wypadały pod między 15.70 a 16.00 sekundy. I za cholerę nie mogłem przyspieszyć. Wczorajszy wynik (wspomniane 14.52) wpadł na lekko ośnieżonym torze stadionu.
Dziś, 12 stycznia, na koniec serii setek, dwie ostatnie chciałem zrobić na maksa. Pierwsza setka weszła w 14.02 sekundy, druga – w 13.86 sekundy. Setka była odmierzona i startowana stoperem, bez żadnej zależności od Garminowych satelituff…
No i… ostatnio tak bardzo cieszyłem się po Biegnij Warszawo, gdzie rozbiłem 40 minut na dychę. Muszę jednak wspomnieć, że setki biegałem w kolcach, co na pewno ułatwiło rozpędzanie się na lekko zaśnieżonej i śliskiej nawierzchni stadionu.
Co do kilometrażu i samego treningu, to coś więcej napiszę pod koniec stycznia w podsumowaniu. Na razie tylko mogę napisać, że trening jest nudny i opiera się o: kilometry/kilometry/szybkość…
A po bieganiu… relaks z MTG
A na koniec – po zainteresowaniu młodego Doom Trooperem, przesiedliśmy się na nowinkę ze stajni Hasbro/Wizards of the Coast:
Dobra karcianka, to DOBRA karcianka. Chociaż młody mnie goli, jak źółtodzioba jakiegoś…