Kończący się tydzień był moim najbardziej pracowitym biegowo okresem od końcówki stycznia. Luty był taki trochę leniwy, pochmurny, zamglony, nieciekawy… i tak dalej. Początek marca też – musiałem odwiedzić stolycę i już samo to doświadczenie wybiło mnie z powoli odbudowywanej rutyny biegowej. Po moim powrocie dwa dni weekendu uciekły mi na kierowaniu trzema zestawami pociągów. Najpierw w sobotę poszły w… Read more »
W tym tygodniu wszystko układa się w trójkąty. Taki tydzień… Nawet numer dzisiejszego wpisu po redukcji wynosi 3 [ ∆ ]. A wszystko zaczęło się od dolinki, którą jakiś czas temu biegłem i spodobała mi się nazwa jednego ze szczytów – właśnie owych Trzech Jegrów. Ale zacznę od zdarzeń wcześniejszych, bo trochę ich było (czyli 3… przypadek?). Najpierw wpadł rekord… Read more »
Coś chyba zaczyna się dziać… bo od wpisu do wpisu mija mniej czasu. Tym razem wypada niecały miesiąc… Ostatnim razem opisałem moje rowerowe zwiedzanie lasu i górek w okolicy. Niestety przygotowania do szybszego biegania znowu ugrzęzły w betonowym otoczeniu zamiast w lesie, bo musiałem na dwa tygodnie przenieść się do Warszawy, do pracy. Jechałem tam jednak ze sporą walizką sprzętu… Read more »
Dzień jak nie-co-dzień… Słońce, gorąc, pył unoszący się nad drogą, upierdliwe komary i muchy końskie… Jedna taka atakowała mnie już w czasie odmierzania taśmą odcinka i w czasie rozgrzewki. No i zaczęliśmy grać w tenisa – ona latała wokół mnie, a ja starałem się ją trzepnąć. I to było bardzo niehumanitarne – dostała z forhendu. Czy ucierpiała? Nie wiem, bo… Read more »
Zanim znalazłem się w stanie lekkiego upojenia % w czasie wyprawy do wietnamskiej knajpki w Oliwie, przemknęło mi przez myśl, że nic, NIC, ale to ZUPEŁNIE NIC mnie nie boli. Tę myśl, jak się okazało, chwilę później wypowiedziałem. Zebrał to w użyty powyżej zgrabny tytuł, Remo, którego urodziny obchodziliśmy w Gdańsku. Ale żeby nie było… Ten brak bólu był tym… Read more »
Kiedy ukończyłem i ochłonąłem trochę po moich 400 metrach, pierwsze co przyszło mi do głowy to trochę zmieniony cytat z MarcinaP: zakładałem 56 sekund, po cichu liczyłem na 55, jakoś wyszło 57. Takie fajne i proste podsumowanie mojej indywidualnej czterysetki. I za cholerę nie oddaje tego, co się działo na bieżni. Za cholerę. Spotkania Najpierw jednak rzeczy przyjemne. Na rozgrzewce,… Read more »
Na początek – podziękowania dla MarcinaO za użyczenie fotki naszego zadbanego, nowoczesnego, wyróżniającego się w okolicy stadionu w Łotwocku 🙂 Dla dociekliwych – na zdjęciu jest BIEŻNIA. Jak zarobię coś na blogu, to ci Marcin odpalę procent…. A na razie podlinkowuję. BWL (BeWueL) – 3. Bielański Wieczór Lekkoatletyczny – będzie głównym bohaterem dzisiejszego wpisu. Bo zostało do niego lekko ponad… Read more »
Coś mi się wydaje, że kroi się seria, porównywalna z Back to the Future… chociaż moja to raczej powroty w drugą stronę. Ale może, może… No tak morze. O tym chciałem wspomnieć. Białogóra Całe to zamieszanie z wirusami, maseczkami i innymi pierdoletami spowodowało, że nie bardzo planowaliśmy wyjazd gdziekolwiek na wakacje. Po różnych perypetiach udało nam się na ostatnią chwilę… Read more »
Trzy tygodnie. Tygodnie intensywne. I to nie treningowo. Dziabnął mnie kleszcz. 10 lipca dostałem antybiotyk, który zakończyłem brać 25 lub 26 lipca. I wtedy też zaczęło wychodzić spustoszenie, które zrobił w organizmie. Zacząłem się faszerować probiotykami i kwasem masłowym. 6 sierpnia byliśmy na Mazurach na weselu – i dzięki zmasakrowanym jelitom mój kontakt z współbiesiadnikami był bardzo ograniczony (coby się… Read more »
Otwarcie sezonu w lipcu… Takie czasy. Na szczęście jakieś imprezy już się odbywają i można się pościgać. Moje oczekiwania przed startem były jak stąd na Księżyc, a nawet dalej. Było oglądanie wyścigów na 400 metrów, były dobre rady trenerów (youTube). I mało treningów. Mało – bo przez kwarantannę nie robiliśmy prawie nic przygotowującego pod 400 metrów. Jeden trening 300-500, kilka… Read more »