Udało się. W końcu… za trzecim razem. Dwa poprzednie podejścia nie wyszły – a to ktoś przydzwonił samochodem w lampę gazową i strażacy ratując ulicę odcięli nam drogę. A to był jakiś koncert, czy festyn i nie dało się dojechać… Ale tym razem już nic nie przeszkodziło. Agrykola zmierzona. Kołem, niezupełnie atletycznym, bardziej ponoć budowlanym. Ale zmierzona. I jak pokazały… Read more »
Biegania w kwietniu nie było za wiele – kilka wyjść – za to konkretnych i dobrych. Ciągle jednak brak przełamania pod pięć kilometrów. Przełamania – które rozumiem albo jako szybkie 5 kilometrów (poniżej 20 minut), albo jakiegoś dobrego biegu na 2 lub 3 kilometry ciągiem po 3’30”. Coś się nie mogę zebrać – a to przez szkołę, a to przez… Read more »
Zaczął się wrzesień, minął jego środek i powoli zbliża się do końca. Również do końca pewnego rozdziału. Zawodowego. Po czterech latach żegnam się ze swoją pracą w Warszawie (którą nawet udało mi się raz reprezentować w zawodach, kiedy zebrała się ekipa i nawet mieliśmy koszulki firmowe), choć trzeba przyznać, że ostatnie półtora roku w większości była to praca zdalna. Zmiana… Read more »
Po latach przerwy (w listopadzie 2019 był ostatni raz) wystartowałem dziś w Parkrunie (Parkrun Gdynia nr #439). Choć ta przerwa to nie do końca z mojej winy – bo przez większość roku 2020 Parkrun chował się za mgłą kowidową i wylazł z niej dopiero niedawno… 🙄 Ale udało się wziąć udział, choć łatwo nie było. Ciężko było mi wstać, to… Read more »
Trzy tygodnie. Tygodnie intensywne. I to nie treningowo. Dziabnął mnie kleszcz. 10 lipca dostałem antybiotyk, który zakończyłem brać 25 lub 26 lipca. I wtedy też zaczęło wychodzić spustoszenie, które zrobił w organizmie. Zacząłem się faszerować probiotykami i kwasem masłowym. 6 sierpnia byliśmy na Mazurach na weselu – i dzięki zmasakrowanym jelitom mój kontakt z współbiesiadnikami był bardzo ograniczony (coby się… Read more »
Bieżnie, bieżnie… …i już pokrótce tłumaczę tytuł 🙂 Po pierwsze – były wakacje – dwa tygodnie w Trójmieście. Miał być trening, miał być na bieżni. Wyszła dupa. Wystartowałem raz w Parkrunie, który poszedł jak zwykle ostatnio na 19 minut z kawałkiem bez większej spiny. Co do treningu na bieżni to załamałem się. Narzekam na stadion w Otwocku, ale on zwykle… Read more »
Dziś będzie krótko Jak zauważył Marcin, MIAŁO być krótko i dzienniczkowo. Nie udało się. Wpis się rozrósł. Nadszedł moment, kiedy planowo ruszyłem z osiemsetkami. Osiemsetkami, które na stałe zagoszczą w cotygodniowych treningach. Daniels orzekł, że dla mnie tempem osiemsetki jest 2:48, żeby wycisnąć w Siedlcach zakładany wynik na pięć. A jak to orzekł Horwill „there is plenty of statistical evidence… Read more »
Czytuję regularnie posty facebookowego Biegam bo mnie ludzkość wqrwia, więc użyję ichniejszej terminologii. Plan treningowy ruszył, zaczął się układać w całość – weszły pierwsze szybkie biegi, weszły długie w dobrych tempach. Słowem pięknie. I właśnie tu pora na terminologię wQurwów – mój zajebizm własny biegowy osiągnął apogeum. Nic tylko siedzieć, pić piwo i napawać się swoją wielkością biegową. Plany, plany… Read more »
Dziś będzie krótko, potreningowo. Jako, że dziś czwartek, więc planowo mieliśmy mieć coś szybszego na stadionie. We wtorek zaczepił nas Tomek i zaproponował nam, że nam pokaże 7 i pół kilometrową trasę nadchodzącego biegu charytatywnego (im. Pileckiego). Uznaliśmy z Arkiem, że przyjdziemy i potraktujemy to jako rozbieganie przed właściwym bieganiem. Przyszlim, poczekalim, niepobieglim. Tomek dał znać, że nie dotrze. Potruchtaliśmy… Read more »
Wpis podsumowujący miał powstać i już. I powstaje. Trochę się obawiałem, że bardzo różnorodna pogoda i nie zawsze dobre warunki do szybkiego biegania nie pozwolą na żadne szaleństwa. I, że w związku z tym nie będzie o czym pisać. Ale wyszło inaczej. Styczniowe otwarcie za 460 Po pierwsze – wyszedł cholernie mocny kilometraż. Coś, czego wcześniej nie byłbym nawet w… Read more »