Fotka na stronie głównej pożyczona z profilu parkrunu Las Malcanów na FB. *** Wyjazdowy kilometr w Gdyni, gdzie rozkulałem się na kilometrze poniżej 3 minut, w kolejnych tygodniach przyniósł zupełny brak chęci do trenowania. To było prawdopodobnie coś, co się zwie spoczęciem na laurach (d**pie?). Jednak coś tam z tymi laurami się zepsuło i w końcu, po kilku obiecankach robionych… Read more »
Tytułowa orka jest w sensie biegowym, bo jeszcze nie ta dosłowna, traktorowa 🙂 choć czas już coraz bliższy do oficjalnego potwierdzenia egzaminów, coraz bliższy… Orka biegowa była w lipcu. Znaczna część biegaczy buduje siłę i robi podstawy w zimę. A mnie w tym roku wyszło w lato. Deszczowy lipiec – jak za dawnych lat, gdy nie było ani tak zwanych… Read more »
Powroty, powroty. Te powroty do biegania to tak od początku roku trwają… A tu… czerwiec się skończył. Biegi bez Garmina, na stoperze. Obecność na karate – jak tylko mogłem. Jak na pierwszy, tak zawzięty miesiąc wypadło to całkiem dobrze. Wróciła systematyczność. Prawie nie było wymówek, żeby nie pójść na karate lub w las. I w końcu poczułem, że wróciła chęć… Read more »
Ostatni wpis traktował o super krótkich, które zaskakująco wyszły również super szybko. Zaskakująco, bo – jak wcześniej wspomniałem – kwiecień był okresem nie-trenowania. 4 wyjścia biegowe, 9 kilometrów przebiegu. Robota wykonana rewelacyjnie jak u Pata i Mata (po naszemu ponoć to Sąsiedzi byli) z ich słynnym …A je to! Szkoła się skończyła, nastały wolne soboty 🙂 W ten magiczny sposób… Read more »
I w końcu jest ten impuls w górę. Parę dni, które przełamały powolne spadanie w dół, do ziemi. Cztery dni, pięć wyjść treningowych. Z aktywnościami, które zadowoliłyby Franka H. Muszę ponarzekać, że opice szpinawe pokasowały artykuły Franka. Za dużo dobrej wiedzy?! Na szczęscie wszysko zeskreenowałem… I tak: W poniedziałek – podejście do kilometra. Nieudane, jak wiele ostatnio. Wyszło za to… Read more »
Ostatni wpis, jeszcze z października, nawiązał do mojego ulubionego wiedźmakowego Także-ten-tego. Nie wiedziałem, że tak szybko wiedźmaki powrócą zupełnie bez rozgłosu. Marcin wspomniał o nowej książce Andrzeja Sapkowskiego, no i cóż było robić. Zamówiłem. Na razie czekam na zamówienie. I znowu nie będę biegać, bo będę czytać 🙂 Ten scenariusz się nie spełni, bo raczej szybko przeczytam i szybko pobiegam…. Read more »
Czułem już wczoraj przemożną chęć wyjścia i zrobienia pięciu kilometrów. Nie udało się. Ta chęć zrobienia dobrego treningu nie przeszła – i dziś, zaraz po powrocie ze szkoły – bez zwlekania, bez szukania wymówek – poleciałem na Hrabiego. Plan wyklarował się już w trakcie powrotu z Mińska Mazowieckiego. 8*400 metrów po Horwillowemu. Co tu dużo pisać – to był pierwszy… Read more »
Biegania w kwietniu nie było za wiele – kilka wyjść – za to konkretnych i dobrych. Ciągle jednak brak przełamania pod pięć kilometrów. Przełamania – które rozumiem albo jako szybkie 5 kilometrów (poniżej 20 minut), albo jakiegoś dobrego biegu na 2 lub 3 kilometry ciągiem po 3’30”. Coś się nie mogę zebrać – a to przez szkołę, a to przez… Read more »
Wszystko zaczęło się lekko ponad miesiąc temu na Agrykoli. I tyle też czasu minęło od ostatniego wpisu. Trochę się działo – z dłuższych biegów warto wspomnieć powrót do biegania mili – z Marcinem, w jego tempie, ale zapewne też z wpływem na moją wydolność na średnich dystansach. Dołączyliśmy do tego kilometrówki – tak na dobicie mięśni po mili. Później doszedł… Read more »
Frank Horwill powrócił. Po 5 latach. Najpierw nieśmiało za sprawą wspólnych treningów z Marcinem, których efektem jest rozpiska treningowa pod piątkę dla nas obu. Nie byłbym sobą, gdybym nie zmieniał jednak treningów pod samopoczucie i koncepcję przeplataną trochę Horwillem a trochę Hollerem. Jednak coraz bardziej rysuje się pomysł na konkretny, ciężki trening pod pięć kilometrów. Z zachowaniem prędkości na krótkich… Read more »