Tag Archives: plan treningowy

Ostatni tegoroczny

      2 komentarze do Ostatni tegoroczny

…o czymkolwiek myślicie – zapewne tak jest. No bo to Sylwester. I ostatni tegoroczny dzień. A dla tych ze skrzywieniem umysłowym w stronę biegania też zapewne ostatni dzień biegania/treningu. Dla mnie też. I był to też ostatni dzień, aby nabić kilometrów i zrobić większy przebieg niż w ubiegłym roku. I udało się. Dobiłem do okrągłej sumki – 3 100 kilometrów…. Read more »

Loża szyderców

      Brak komentarzy do Loża szyderców

Inaczej niż Krzysiek cieszę się łamałem w tym roku i 20, i nawet 19 minut na 5 kilometrów. Cieszę się, że nie muszę walczyć w szybkich biegach (jak np. City Trail) i cieszę się, że mój sezon startowy zakończył się już jakiś czas temu. I cieszę się, że moje rozterki, tak podobne do tych, które ma Krzysiek w związku z treningiem… Read more »

Nauka spadania

      Brak komentarzy do Nauka spadania

Czytuję regularnie posty facebookowego Biegam bo mnie ludzkość wqrwia, więc użyję ichniejszej terminologii. Plan treningowy ruszył, zaczął się układać w całość – weszły pierwsze szybkie biegi, weszły długie w dobrych tempach. Słowem pięknie. I właśnie tu pora na terminologię wQurwów – mój zajebizm własny biegowy osiągnął apogeum. Nic tylko siedzieć, pić piwo i napawać się swoją wielkością biegową. Plany, plany… Read more »

Temat zastępczy…

      1 komentarz do Temat zastępczy…

Cross Bielański to już historia sprzed dwóch tygodni. Co się działo od tamtego czasu? Hmmmm… niewiele. Moje główne zajęcia skupiły się wokół: po pierwsze – Stellarisa; po drugie  – przywyknięcia do pracy; i na końcu – próby wybrania tego, co chcę trenować. Czyli jednym słowem (lub kilkoma) – ostatnie dwa tygodnie bumelowałem. Stellaris To nic innego, jak odkrycie dzieciora, który zainteresował… Read more »

HD i o mało co…

      3 komentarze do HD i o mało co…

Nie o jakość obrazu chodzi. Bo ta pogorszyła się, gdy parę dni temu zaczęły się chłodniejsze dni. A to oznacza, że w Otwocku i czuć, i widać dym z kominów. Ale nie o tym miało być. HD jest skrótem od Horwill-Daniels, czyli nowej mikstury treningowej, która ruszyła dziś z kopyta. Po ostatnich dwóch miesiącach, gdzie liczba kilometrów ostro spadła (172… Read more »

Oddech jesieni na plecach

      2 komentarze do Oddech jesieni na plecach

Koniec sierpnia i początek września upłynęły jakoś tak sennie i spokojnie. Sierpień zakończyłem najmniejszym kilometrażem w tym roku – lekko ponad 170 kilometrów; jak wspomniałem we wpisie po Biegu Siedleckiego Jacka, szybkie biegi zdominowały sierpień i nie było sensu mieszać ich z jakimiś długimi wybieganiami. Początek września to ciągłe tłuczenie szybkościówek – a to ulubionych (i moich, i Marcina jak… Read more »

Małymi kroczkami w stronę słońca

      1 komentarz do Małymi kroczkami w stronę słońca

Spodobał mi się ten tytuł, choć można go odszyfrować na dwa sposoby. Pierwszy, ten głupszy, oznacza, że mimo założonego celu, jakim jest mój sprawdzający bieg w Siedlcach na koniec sierpnia – niewiele robię. W tym wypadku „małe kroczki” i „niewiele robię” mają oznaczać niewielki kilometraż… Robiąc codziennie co-nieco, staram się mniej-więcej trzymać Horwillowego planu. A Horwillowy plan oznacza niewielki kilometraż…. Read more »

Toi-toiki na OKS-ie

      Brak komentarzy do Toi-toiki na OKS-ie

Ostatnie dwa tygodnie, które nastąpiły po moim debiucie w działdowskim Parkrunie, minęły szybko i mocno. No i pogoda zmieniła się z zimy na wiosnę. Pierwszy tydzień upłynął pod znakiem interwałów – najpierw 6 powtórzeń serii 2 minuty+1 minuta+30 sekund z ładnym tempem w okolicach 3:30-3:35 (na kilometr) na lekko już przetartej ze śniegu ulicy Hrabiego. Wieczorem w środę (21.03) na… Read more »

Styczniowe otwarcie za 460

      Brak komentarzy do Styczniowe otwarcie za 460

Wpis podsumowujący miał powstać i już. I powstaje. Trochę się obawiałem, że bardzo różnorodna pogoda i nie zawsze dobre warunki do szybkiego biegania nie pozwolą na żadne szaleństwa. I, że w związku z tym nie będzie o czym pisać. Ale wyszło inaczej. Styczniowe otwarcie za 460 Po pierwsze – wyszedł cholernie mocny kilometraż. Coś, czego wcześniej nie byłbym nawet w… Read more »

Odkrywam Franka Horwilla

      1 komentarz do Odkrywam Franka Horwilla

Niniejszy wpis miał powstać na początku lutego. Miał być podsumowaniem nowego, rekordowego kilometrażu, choć wcale moim celem nie było bicie się z kilometrami. Za to walka z jabłuszkiem na stoku już takim celem była. Ale po kolei. We wcześniejszym wpisie wspomniałem, że styczeń to martwy sezon. Ale przestał być martwym sezonem. Zwykle poprawy czasów na różnych dystansach zaczynały się w marcu… Read more »