Do dzienniczka, jako wydarzenie roku a nawet i 5-lecia biegowego życia Moniki. To nie moja impreza, ja robiłem po drugiej stronie – chodząc od punktu do punktu, z plecakiem zapakowanym bambetlami i w ogóle… No tak miało być w teorii. W praktyce czekając przy wodopoju na 10 kilometrze, zostałem zatrudniony już nie tylko jako tragarz, ale jeszcze jako osoba towarzysząca…. Read more »
W zasadzie jak przed biegiem nie uda się nic spieprzyć, to fantastycznie można to spieprzyć w czasie biegu, nieprawdaż? To chyba będzie motto przewodnie tego wpisu. Przed biegiem było wszystko – dobre przygotowanie, odpowiednie jedzenie, zero alkoholu (!!), w miarę sporo snu. Mariusz, tak zwany Psychopata Biegowy… ponownie Przed półmaratonem okazało się, że będą pacemakerzy na 1.x5, czyli czasy 1.25,… Read more »
Powinno być „Summer is coming”, ale niech już będzie z Wąskotorówką w tytule… Po Półmaratonie w Wiązownie wzięło mnie na odkurzenie wspomnień i poczytanie wpisów z ubiegłego roku. Pamiętałem, że było źle i pamiętałem, że to źle czułem jeszcze przez jakiś czas. Wymęczona godzina i 38 minut, zharatane paluchy, które dawały się w kość jeszcze przez dwa kolejne miesiące… Ból… Read more »
Na początek parę „poważnych” faktów: tętno 183-189 na ostatnim kilometrze, średnie tempo 4:14min/km, miejsce 151 na 1561 ludziów, no i czas lepsiejszy o prawie 10 minut od zeszłorocznego. Na zakończenie jeszcze jeden fakt – to był mój najnudniejszy bieg od 2012 roku 🙂 Mariusz, tak zwany Psychopata Biegowy A teraz niepoważnie. Od samego początku zakładałem, że będzie to bieg sprawdzający… Read more »
Koniec lutego przyczłapał w rozwalających się już od kilometrów i różnych warunków atmosferycznych Pum. Moje starusieńskie Puma Faas 300 zrobiły mniej więcej 2000 kilometrów. Tych notowanych, bo dodatkowo zanim zacząłem biegać po ich kupnie w 2012 roku, sporo w nich chodziłem. Od jakiegoś czasu widziałem, że zaczynają się psuć. Najpierw przetarły się siatki na paluchach obu stóp, potem zaczęły pękać… Read more »
Plany treningowe na początek lutego, po powrocie z Zimowego Maratonu Bieszczadzkiego w Cisnej były takie, że ho ho…a wyszło z nich jeszcze większe ho-ho. Pierwsze dwa tygodnie lutego przeszły pod znakiem choroby – nie wiem, czy to osłabienie po maratonie, czy co innego – faktem jest, że rozwaliło mi gardło i zatoki. Powrót do biegania po chorobie wypadł dopiero w… Read more »